Nowości



Lwów nie chce ulicy Giedroycia. Bo Lwów woli banderowców


Nad Dnieprem Jerzy Giedroyć stał się „osobą kultową” tylko i wyłącznie w wąskich kręgach mało znaczącej inteligencji liberalnej. Co innego – Lwów…

Jerzy GiedroyćJerzy GiedroyćWe Lwowie trwa kolejne przemianowywanie ulic i placów. „Co ciekawe, propozycja przemianowania ulicy Metalistów na ul. Jerzego Giedroycia zdobyła zaledwie 7% głosów, przegrywając ze wszystkimi innymi propozycjami” – piszą Kresy.pl. Jednak niema w tym nic ciekawego, ani też nic dziwnego. Rzecz w tym, iż tak naprawdę próba zrobienia z postaci redaktora paryskiej „Kultury” ikony pojednania polsko-ukraińskiego, podjęta przez przedstawicieli kręgów inteligencji liberalnej z obu krajów, odniosła sukces tylko częściowo.

Nie ulega wątpliwości, iż Jerzy Giedroyć był postacią wybitną w swoim czasie, zasłużoną dla sprawy polskiej, szanowaną w kręgach diaspory polskiej i nie tylko. Jego działania na rzecz pojednania polsko-ukraińskiego zasługują z pewnością na pochwałę i szacunek. Jednak prawda jest taka, że ta działalność redaktora „Kultury” i jego zwolenników miała bardzo wąski zakres. Wśród diaspory polskiej pomysły Giedroycia na temat pojednania z Ukraińcami nigdy nie znalazły szerokiego wsparcia. Z diaspory ukraińskiej zaś partnerami dla środowiska „Kultury” były osoby umiarkowane, głównie z nurtu odwołującego się do Symona Petlury, a więc nie bardzo popularne w najliczniejszych ośrodkach emigracji, zdominowanej przez działaczy banderowskich.

Już po upadku komunizmu w Europie środkowo-wschodniej ukraiński współpracownik „Kultury” prof. Bogdan Osadczuk w jednym z artykułów wyznał porażkę: „Pięć lat po przywróceniu wolności musimy stwierdzić, że myśmy się pomylili. Przeceniliśmy wkład naukowców i pisarzy, nie doceniliśmy traumy, które głęboko ukorzeniły się w naszych społeczeństwach”. Natomiast ukuta przez to środowisko formułka „Nie będzie wolnej Polski bez wolnej Ukrainy” z momentem przystąpienia RP do NATO i UE stała się poprostu nieaktualna.

Tym niemniej polskie liberalne elity ze środowisk Gazety Wyborczej na czele z jej redaktorem Adamem Michnikiem niezmordowanie promowały osobę Jerzego Giedroycia na symbol pojednania polsko-ukraińskiego. Jednak odzew był nie zbyt znaczący zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie. Nad Dnieprem Jerzy Giedroyć stał się „osobą kultową” tylko i wyłącznie w wąskich kręgach mało znaczącej inteligencji liberalnej. Głównie wśród osób, które od lat jeździły do Polski na wyjazdy studyjne, konferencje, „okrągłe stoły”, staże, programy grantowe etc. Tym środowiskom wkońcu udało się przeforsować przemianowanie w Kijowie w roku 2018 ulicy Twierskoj na Jerzego Giedroycia.

Co innego – Lwów. W tym opanowanym przez nacjonalistów ukraińskich mieście środowiska liberalne nie posiadają siły przebicia. W ciągu całego 30-lecia niepodległości Ukrainy Lwów był epicentrem wydarzeń o charakterze antypolskim.

Warto przypomnieć na początek historię z otwarciem Cmentarza Orląt. Nie patrząc na zażyłe stosunki osobiste między prezydentami Ukraina i RP Leonidem Kuczmą oraz Aleksandrem Kwaśniewskim, w ciągu długich lat nie udało się rozwiązać problemu otwarcia cmentarza Obrońcom Lwowa. Kuczma i Kwaśniewski w czasie swoich dziesięcioletnich kadencji zdołali tylko wspólnie złożyć wieńce na grobie nieznanych żołnierzy polskich we Lwowie. A i tu nie obyło się bez incydentów. Wbrew uzgodnieniom Ukraińcy potajemnie położyli na grobie nową tablicę z napisem w języku ukraińskim i w łamanej polszczyźnie. Tuż przed przyjazdem Kwaśniewskiego tablicę przykryto białoczerwonymi kwiatami.

Wkońcu odbudowany cmentarz udało się uroczyście otworzyć z udziałem już  następnego przywódcy państwa ukraińskiego Wiktora Juszczenki 24 czerwca 2005 roku. Tego samego prezydenta Ukrainy przy którym we Lwowie w 2007 roku został uroczyście odsłonięty pompatyczny pomnik lidera nacjonalistów ukraińskich Stepana Bandery. I ten sam faworyzowany przez elity RP prezydent Juszczenko w styczniu roku 2010 uhonorował Banderę oraz dowódcę UPA Szuchewycza tytułem „bohaterów Ukrainy”.

Polska czynnie i zdecydowanie wsparła Ukrainę i w trakcie tzw. Rewolucji pomarańczowej, i po aneksji Krymu przez Rosję. Jednak na dzisiejszych mieszkańcach Lwowa to nie zrobiło specjalnego wrażenia. W grudniu 2015 roku dwa kamienne lwy stanowiące niegdyś integralną część kolumnady Pomnika Chwały staraniami kilku osób prywatnych powróciły na Cmentarz Orląt Lwowskich. I od tej pory przez kilka lat posągi stały zasłonięte płytami paździerzowymi. W roku 2018 Rada Obwodowa we Lwowie nawet zażądała usunięcia posągów lwów z Cmentarza Orląt, które uznała za „symbol polskiej okupacji Lwowa”. Płyty z posągów zostały usunięte tylko w maju 2022 roku.

4 marca tegoż 2018 roku z okazji rocznicy likwidacji przez NKWD Romana Szuchewycza partia „Korpus Narodowy” zorganizowała marsz ulicami Lwowa pod hasłem „Miasto Lwów nie jest dla polskich panów”, w którym udział wzięło około 2 tysięcy młodych nacjonalistów. 

Od półroku na Ukrainie trwa wojna. Polska z dnia na dzień stała się głównym jej partnerem europejskim. W wielu miastach są zacierane ślady po byłych „rosyjskich braciach” – usuwane są pomniki, nazwiska rosyzskich działaczy wyrzuca się z nazw uczelni oraz instytucji naukowych, trwa przemiana nazw ulic i placów. We Lwowie w tym procesie nadal faworyzują nacjonalistów, przedewszystkim banderowców. Główni działacze OUN i UPA już oddawna mają w tym mieście swoje ulicy. Teraz kolej na mniej znanych oun-owców, jak to trzej bracia Duży, nazwisko których teraz będzie nosić ulica o byłej nazwie niepoprawnej. Ale nie tylko to.

Dziś na wojnie giną nowe ukraińskie bohaterowie, imiona niektórych z nich też trafią na tabliczki z nazwami lwowskich ulic. Naprzykład ulica Jurija Rufa, który poległ w kwietniu na froncie wschodnim. Kim on był? Artystą, poetą, założycielem projektu „Duch Nacji”, jeden z ideologów „ukraińskiego nacjonalizmu ofensywnego”.

Co tu powiesz – lubi Lwów banderowców, a Polaków nie bardzo. Dlatego redaktor Giedroyć raczej nie miał szans w tych zawodach. Ale cóż na to Polska? Jak informował ZUNR: „Władze Polski podjęły decyzję, żeby w relacjach z Ukrainą wyciszyć spór o gloryfikację Stepana Bandery i przestać przeciwko temu kultowi protestować. Polska miałaby od tej chwili ograniczyć się do sprzeciwu wobec kultu naczelnego dowódcy UPA Romana Szuchewycza oraz dowódcy UPA na Wołyniu Dmytro Klaczkiwskiego ps. Kłym Sawur, bezpośrednio odpowiedzialnych za mordowanie Polaków. Rola Bandery różni się od tej dwójki tym, że Bandera w czasie rzezi na Wołyniu siedział w niemieckim obozie. Ponosi natomiast odpowiedzialność polityczną i moralną”…

P.S. 18 sierpnia decyzją radnych miasta Lwowa ulica Metalistów została przemianowana na ul. Władysława Weływoka, półkownika Sił Zbrojnych Ukrainy, który zginął na Donbasie w 2014 roku. Jak podaje Wikipedia, Weływok był członkiem nacionalistycznej partii "Swoboda".


Aby pierwszym poznać wiadomości z Zachodniej Ukrainy, Polski i z całego świata, dołącz do kanału ZUNR w Telegram.


Udostępnić:

Sondaż

Wojsko Polskie zwyciężyło w Bitwie Warszawskiej dzięki...