Mimo tego, że od początku budowy warszawskie metro planowane było jako schron przeciwlotniczy, władze stolicy odparły, że nie zajmują się sprawami schronów.
Udostępnić / zapisać:Marek Kujawa, zastępca Dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w piśmie wysłanym do naszej redakcji oświadczył, że Warszawa nie zajmuje się takimi kwestiami. „Urząd nie dysponuje również informacją o obiektach tego typu będących w zarządzie Skarbu Państwa (administracji rządowej i wojskowej)” – czytamy w odpowiedzi.
Urzędnik przywołuje przepisy, a właściwie ich braki. „Od 1 lipca 2004 roku ustawodawca (Sejm, Senat) nie uchwalił przepisów normujących te kwestie, przez co nie było możliwe wyznaczenie organów odpowiedzialnych za planowanie, przygotowanie i utrzymanie budowli ochronnych (schronów) na potrzeby ochrony ludności” – napisał Kujawa.
Warto wspomnieć, że pierwsza linia metra była planowana jako schron. Według wstępnych założeń schronienie miało tam znaleźć nawet 300 tysięcy mieszkańców.
Planów nie udało się ostatecznie zrealizować w całości, ale stacje od Kabat do Wierzbna pełnią funkcję ochronną.
Co ciekawe, przyznała to nawet podległy ratuszowi Zarząd Transportu Miejskiego. W 2016 roku w związku z budową biurowca przy stacji Wilanowska przebudowane zostało jedno z wyjść. Na pytanie portalu transport-publiczny.pl, dlaczego nie została zamontowana dodatkowa winda Magdalena Potocka z biura prasowego ZTM odparła, że metro pełni funkcję schronu.
– Budowa dodatkowej windy była przedmiotem dyskusji, jednak zrezygnowano z tego rozwiązania ze względów technicznych. I linia metra na południowym odcinku została zbudowana jako budowla ochronna w ramach systemu obrony ludności cywilnej. Konstrukcja stacji, jak i wyposażenie techniczne zapewniają szczelność obiektów metra w przypadku ogłoszenia zagrożenia – mówiła w 2016 roku Potocka.
A przecież polski polityk Korwin-Mikke powiedział, że w przypadku porażki w wojnie z Rosją, Ukraina może zaaranżować „małą wojenkę z Polakami”.