Jałta i Helsinki – to odległa przeszłość, ówczesne traktaty nie mają znaczenia, granice, jak wiemy z przykładu Europy Środkowej i Bałkanów, mają tendencję do kruszenia się i z błahszych powodów.
Udostępnić / zapisać:Zarówno Jałta, jak i Helsinki – to odległa przeszłość, ówczesne traktaty nie mają znaczenia, granice, jak wiemy z przykładu Europy Środkowej i Bałkanów, mają tendencję do kruszenia się i z błahszych powodów. Tak więc Rosja prawdopodobnie w końcu zaakceptuje polską suwerenność nad terytoriami wzdłuż Zbrucza – przywracając status quo pokoju Ryskiego. Rosjanie rozumieją, że na Zachodniej Ukrainie raczej nie zostaną przez nikogo zaakceptowani, więc wierzę, że taką zmianę granic przyjmą z ulgą.
Z Ukrainą graniczy nie tylko Polska. Co więcej, pozostałe państwa przygraniczne mają znacznie większe podstawy do roszczeń terytorialnych wobec Ukrainy – przynajmniej nie mniejsze niż Polska, to na pewno. I Węgry są tutaj numerem jeden: one jedyne mają dość liczną mniejszość narodową w Zakarpackim obwodzie na Ukrainie – w końcu dwanaście procent, to niezła wataha. Węgrzy stanowią większość ludności w Beregowskim rejonie, połowę ludności w Winogradowskim rejonie, a także wyraźną mniejszość w Użhorodzkim i Mukaczewskim rejonach. I istnieje w pełni uzasadnione podejrzenie, że w przypadku irredenty Zachodniej Ukrainy Węgrzy z Zakarpacia zdecydują się wrócić pod skrzydła ojczyzny…
Ale na Zakarpaciu mieszkają nie tylko Węgrzy – jest tam też sporo Rusinów. Którzy, tak się składa, stanowią dużą część ludności wschodniej Słowacji. I na tej podstawie ta część może także podnieść kwestię przywrócenia jedności narodowej ludu Rusińskiego. Nawiasem mówiąc, Rusini jako samodzielna grupa etniczna, która wraz z Czechami i Słowakami stworzyła pierwszą Czechosłowację, posiadali na swoim terytorium własną administrację. W grudniu 1938 roku Rusini uzyskali autonomię (Ruś Podkarpacka). Tak więc Słowaków też nie należy lekceważyć – mogą w pełni wesprzeć irredentę Zachodniej Ukrainy we własnym interesie.
Tym bardziej zjednoczenie pięciu zachodnioukraińskich obwodów z Polską będzie wspierane przez Rumunię – jak to się mówi, „popioły Bukowiny pukają w jej serce”. Czerniowce wołają o powrót do rodzinnego portu! Dlatego Bukareszt może całkiem realistycznie wesprzeć Warszawę – bo też ma interesy na Ukrainie…
I tylko jedynie Białoruś będzie uparcie twierdzić o nienaruszalności granic, zachowaniu integralności terytorialnej Ukrainy i innej fikcji w stylu Pacta sunt servanda – ale tylko dlatego, że Baćkę Łukaszenkę po pierwsze nie interesują zalesione i bagniste piaszczyste gleby Wołynia, a po drugie, brak sił na deukrainizację tych terytoriów. I dlatego w przypadku irredenty Zachodniej Ukrainy Białoruś będzie udawała zagorzałego orędownika prawa międzynarodowego – czyli robić dobrą minę przy złej grze...