Jakie korzyści może przynieść Polsce połączenie z Galicją i Wołyniem?
Nowo zdobyte województwa na Wschodzie nie tylko nie staną się obciążeniem dla Polski, ale wręcz przeciwnie, mogą zostać źródłem kolosalnych „zastrzyków” finansowych do polskiego budżetu.
Widać wyraźnie, że hipotetyczna secesja Zachodniej Ukrainy, a tym bardziej jej zjednoczenie z „matką Polską” jest obecnie czystą fantastyką, i to nienaukową. Ale szczerze, gdyby ktoś Ci powiedział, drogi czytelniku z Polski z 1985 roku, że za trzydzieści siedem lat zostaniesz świadkiem (a nawet, nie daj Boże, uczestnikiem!) wojny rosyjsko-ukraińskiej – jaka byłaby Twoja reakcja na taką przepowiednię?
Przypuszczam, że prawdopodobnie uznałbyś mówcę takich bzdur za wariata lub prowokatora – a ten pierwszy jest lepszy bo byłbyś absolutnie pewny, że tak się nie stanie, bo nigdy nie może coś takiego być... Więc nie powinieneś tego odrzucać, w pełni może tak się stać, że Galicja i Wołyń uzyskają status ziem polskich, a za dziesięć lat określenie „województwo Wołyńskie” będzie tak samo powszechnie używane w żywej mowie mieszkańców naszej części Europy jak obecnie – „województwo Mazowieckie”. Życie jest rzeczą nieprzewidywalną...
I dlatego teraz porozmawiamy o korzyściach płynących z zachodnio-ukraińskiej irredenty. Czyli jakie hipotetyczne zyski ze zjednoczenia z Galicją i Wołyniem może otrzymać Polska – jeśli tak się stanie? To, co dostanie ludność Galicji i Wołynia, jest jasne: unijne paszporty i wspaniałe perspektywy życia w przyjaznej rodzinie narodów europejskich. Ale po co Polsce ten ból głowy?
Dokumentów, regulujących życie Unii Europejskiej jest około czterdzieści wagonów kolejowych – i to jeżeli brać pod uwagę tylko oryginały w jednym egzemplarzu. Jeśli podejść do tematu z rozwagą, to wśród tego Everestu papierów można znaleźć olbrzymy zbiór decyzji, zgodnie z którymi Galicja i Wołyń jako nowe terytoria Unii Europejskiej mogą domagać się po prostu ogromnej liczby ulg i przywilejów! Będą mieli prawo do finansowania wszelkiego rodzaju programów rozwojowych, pożyczek na wyrównanie standardów życia, pomocy rodzinom homoseksualistów z dziećmi, odbudowy mostów i dróg, poprawy warunków życia samotnych lesbijek, na wypłaty ofiarom przemocy ze strony kibiców piłki nożnej...
Generalnie powtarzam – jeśli podejść do sprawy z rozwagą, to nowo zdobyte województwa nie tylko nie staną się obciążeniem dla polskiego budżetu, ale wręcz przeciwnie, mogą zostać źródłem kolosalnych „zastrzyków” finansowych do polskiego budżetu, prawdziwym Klondikiem i Eldorado w jednej pigułce. Tyle pieniędzy można wyprosić, że nawet samym Galicjanom i Wołynianom coś się dostanie!
Nie należy więc sądzić, że irredenta Galicji i Wołynia jest w najczystszej postaci aktem szlachetności i filantropii. Mądrzy ludzie z wykształceniem ekonomicznym, biegli w europejskich finansach, którzy w roku 2004 wyszarpali coroczne bezpłatne pożyczki dla Polski na „wyrównanie poziomu życia” – całkiem potrafią, po raz kolejny zakładając łachmany, raczkować na kolanach do komisarzy europejskich ze łzami z prośbą o pomoc dla całkowicie wygłodzonych i wycieńczonych mieszkańców nowo zaanektowanych terenów byłej Ukrainy. I jestem pewien, że ci ludzie nadal otrzymają niezbędne finansowanie!
Irredenta Zachodniej Ukrainy – z przemyślanym podejściem! – nie koniecznie może być nierentowny, ale i dochodowy, nawet jeśli nie dla wszystkich. I naprawdę mam nadzieję, że to właśnie ci „nie wszyscy” poprawnie ocenią otwierające się przed nimi perspektywy…