Jak Polacy dzięki Stalinowi zwyciężyli w Bitwie Warszawskiej

15 Sierpień 2022

„Cud nad Wisłą” uważany jest za zasługę Piłsudskiego, a winę – Tuchaczewskiego. Ale plan ofensywy opracował generał Rozwadowski, natomiast kawaleria Budionnego nie wzięła udziału w Bitwie Warszawskiej z powodu… Stalina.

Początek klęski wojsk bolszewickich 15 sierpnia 1920 r. uważany jest w Polsce za dzień zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej, choć sama bitwa pod Warszawą miała miejsce w dniach 13-25 sierpnia. Ale to właśnie data 15 sierpnia 1920 r., zwana też „Cudem nad Wisłą”, obchodzona jest jako Dzień Wojska Polskiego.

Ten dzień jest dobrą okazją do przypomnienia „polsko-ukraińskiego braterstwa broni” modelu z 1920 r., które rozpoczęło się nie podczas obrony Warszawy, ale przed zdobyciem Kijowa przez Polaków. Właśnie polscy historycy wprost o tym piszą. Tak np. w wydanej dwa lata temu przez warszawski centrum Karta dwutomowej książce pod tytułem „Wojna o wolność” tom pierwszy nosi tytuł „Marsz na Kijów”, a drugi – „Bitwa Warszawska”. Jednocześnie ofensywa wojsk polskich na Armię Czerwoną, która rozpoczęła się w kwietniu 1920 r., w tej i wielu innych księgach nazywa się... prewencyjną: niby bolszewicy jeszcze latem 1920 r. planowali atak na Polskę. Polski historyk Krzysztof Zwoliński „kampanię kijowską” Piłsudskiego nazywa nawet „napoleońskim uderzeniem wyprzedzającym”.

Tak naprawdę „naczelnik państwa polskiego” wiosną 1920 r. chciał sprowokować bolszewicką Rosję do zaostrzenia działań bojowych z Polską. Liczył w ten sposób na zwiększenie pomocy ze strony Zachodu, który był niezadowolony z działań Warszawy na wschodzie – np. stworzona we Francji i finansowana przez Ententę armia generała Hallera została wykorzystana nie przeciwko bolszewikom, ale do zajęcia Galicji Wschodniej.

Jeszcze dobitniej wyraził tę myśl Piłsudski w rozmowie z oficerem polskiego wywiadu, dziennikarzem i politykiem Bogusławem Miedzińskim na początku 1920 r.: „...bolszewików trzeba pobić i to niedługo, póki nie wzrośli w siłę. Trzeba ich zmusić do tego, aby przyjęli rozstrzygającą rozprawę i sprać ich tak, aby ruski miesiąc popamiętali. Ale żeby to osiągnąć, trzeba ich nadepnąć na tak bolesne miejsce, żeby nie mogli się uchylać i uciekać. […] Kijów, Ukraina, to jest ich czuły punkt. Z dwóch powodów: po pierwsze, Moskwa bez Ukrainy będzie zagrożona głodem; po drugie, jeśli zawiesimy nad nimi groźbę zorganizowania się niepodległej Ukrainy, to tej groźby oni nie będą mogli zaryzykować i będą musieli pójść na walną rozprawę”.

Kiedy jednak po podpisaniu paktu Piłsudski-Petlura 21 kwietnia 1920 r. wojska polskie przy dekoracyjnym udziale oddziałów URL rozpoczęły ofensywę przeciwko Armii Czerwonej na froncie ukraińskim, bolszewicy, wbrew oczekiwaniom polskiego przywódcy, postanowili nie angażować się w poważne bitwy. W dniach 7-8 maja 1920 r. Polacy zajęli Kijów bez walki, a 9 maja nawet odbyli tam „paradę zwycięstwa”, ale miesiąc później zostali zmuszeni do opuszczenia Kijowa. Podczas „kijowskiej operacji” Armii Czerwonej w dniach 26 maja -16 czerwca 1920 r. wojska polskie zostały odrzucone za Żytomierz i Berdyczów, a 4 lipca rozpoczęła się skuteczna ofensywa wojsk bolszewickich na Białorusi. Trzy dni wcześniej w Polsce została powołana Rada Obrony Państwa pod przewodnictwem Józefa Piłsudskiego, i Radzie tej na okres wojny była przekazana pełna władza w Polsce.

Sukcesy Armii Czerwonej przekonały Lenina, że ustanowienie władzy sowieckiej w Europie jest bliskie. Dowództwo Armii Czerwonej przewidywało szybkie zwycięstwo nad Polską i perspektywę ruchu do Prus Wschodnich, Rumunii i Węgier. Pod koniec lipca 1920 r. Lenin wezwał przedstawicieli lewicowych partii Europy na II Kongres Międzynarodówki w celu przygotowania ich na nadchodzące, jego zdaniem, wydarzenia. Na sali Kongresu zainstalowano ogromną mapę, na której miniaturki flag oznaczały natarcie Armii Czerwonej na Warszawę.

Przy tym wielu prominentnych członków KC, w tym Stalin i Trocki, sprzeciwiało się kampanii przeciwko pierwotnym ziemiom polskim, wierząc, że doprowadzi to do masowego oporu Polaków. Przed tym ostrzegali bolszewicy pochodzenia polskiego. Lenin natomiast wierzył, że polscy „proletariusze” z radością powitają Armię Czerwoną i przeciwstawią się swojemu „burżuazyjnemu” rządowi. W wyniku Armia Czerwona, składająca się z dwóch frontów – Zachodniego (Białoruś) i Południowo-Zachodniego (Ukraina), otrzymała rozkaz wyruszenia na Warszawę, a następnie na Berlin.

W międzyczasie nasiliła się także międzynarodowa izolacja II Rzeczpospolitej. Niemcy liczyły na nowy rozbiór Polski w przypadku zwycięstwa Sowieckiej Rosji. Prezydent Czechosłowacji Tomáš Masaryk, obawiając dalszego posuwania się wojsk sowieckich na Zachód, nie odważył się na konflikt z RFSRR. Węgry, gdzie władza sowiecka została całkiem niedawno obalona, zrozumiały niebezpieczeństwo nadejścia „rewolucji światowej” na Zachód. Zaoferowały więc Polsce znaczną pomoc wojskową w postaci 30-tysięcznego korpusu ochotników. Jednak zamknięcie granicy przez Masaryka udaremniło tę pomoc, mimo że Węgrzy przez Rumunię wysyłali do Polski sporo amunicji. Im bliżej nacierały wojska sowieckie, tym mniej zagranicznych dyplomatów pozostawało w Warszawie. W sierpniu było ich już tylko kilku. Wśród nich był nuncjusz papieski Achille Ratti – przyszły papież Pius XI.

Jednak szef misji francusko-brytyjskiej w Polsce gen. Maxime Weygand nie zamierzał wyjeżdżać z Warszawy. Opracował plan kontrofensywy Wojska Polskiego, oparty na osiągnięciach współczesnej nauki wojskowej: maksymalna redukcja linii frontu i koncentracja wojsk do kontrataku na linii Wisła-San. Jego oponentem był niedawno mianowany szefem Sztabu Generalnego były feldmarszałek armii austro-węgierskiej, generał pułkownik Tadeusz Rozwadowski. Rozwadowski opracował niespodziewany plan: koncentrację dużych sił polskiej armii wzdłuż linii rzek Wieprz, Narew i Orzyc oraz nagły atak na tyły wojsk Frontu Zachodniego w pobliżu Wieprza. Po kilku dniach intensywnych dyskusji w polskim Sztabie Generalnym Rozwadowski zdołał przekonać Weyganda, że ma rację, a na spotkaniu w nocy z 5 na 6 sierpnia Józef Piłsudski zatwierdził plan Tadeusza Rozwadowskiego – jako „bardziej ryzykowny, ale dający nadzieję na całkowite zwycięstwo”.

12 sierpnia Józef Piłsudski opuścił Warszawę i przybył do Puław, gdzie mieściła się siedziba Sztabu Generalnego. Przed wyjazdem przekazał premierowi Wincentemu Witosowi rezygnację ze stanowisk głowy państwa i naczelnego wodza. Marszałek uzasadnił swoją decyzję tym, że teraz Polska może liczyć tylko na pomoc krajów Ententy, które wymagają jego rezygnacji. Premier jednak nie przyjął dymisji Piłsudskiego.

Tego samego dnia oddziały Frontu Zachodniego Michaiła Tuchaczewskiego rozpoczęły ofensywę na Warszawę. Plan Tuchaczewskiego przewidywał (podobnie jak w Powstaniu Listopadowym 1831 r.) przekroczenie Wisły w dolnym biegu i zaatakowanie Warszawy od zachodu. 13 sierpnia dwie dywizje strzeleckie Armii Czerwonej (21. z 3. Armii i 27. z 16. Armii) uderzyły pod Radzyminem (23 km od Warszawy), wdarły się w obronę 11. polskiej dywizji pułkownika Bolesława Jaźwińskiego i zdobyły miasto. Następnie jedna z nich ruszyła na przedmieście Warszawy – Pragę, a druga skręciła w prawo – do Nieporętu i Jabłonnej. Wojska polskie przeszły na drugą linię obrony.

Ale 13 sierpnia z rozkazu Józefa Hallera 5. Armia Władysława Sikorskiego broniąc Modlina od strony rzeki Wkry uderzyła w rozciągnięty front Tuchaczewskiego na styku 3 i 15 Armii i wbiła się w niego na kilka kilometrów. W nocy 15 sierpnia dwie polskie dywizje rezerwowe (10. gen. Luciana Żeligowskiego oraz 1 gen. litewsko-białoruskiego Jana Rządkowskiego) zaatakowały od tyłu oddziały Armii Czerwonej pod Radzyminem i wkrótce miasto zostało zajęte.

Jednak główne uderzenie Wojska Polskiego tego samego dnia odbyło się zgodnie z planem w innym miejscu. 15 sierpnia 1920 r. oddziały 203. Kaliskiego Pułku Ułanów 5. armii Sikorskiego, uderzeniem w styk 15. i 4. Armii Czerwonej, zdobyły Ciechanów, znajdujący się na tyłach 4. Armii. Wczesnym rankiem dowódca 4. Armii czerwonoarmistów Aleksander Szuwajew wraz z dowódcą sztabu armii i członkiem Rewolucyjnej Rady Wojskowej opuścili kwaterę główną w Ciechanowie i udali się do Mławy. Faktycznie od 15 sierpnia rozpoczęło się bezładne wycofywanie się wojsk Frontu Zachodniego Armii Czerwonej pod Warszawą.

Tymczasem pod Lwowem oddziały Frontu Południowo-Zachodniego kontynuowały walki. Chociaż jeszcze 2 sierpnia Biuro Polityczne KC RKP(b) podjęło decyzję o przeniesieniu 1. Armii Konnej i 12. Armii z Frontu Południowo-Zachodniego na Front Zachodni, a 11 sierpnia rozkaz na to podpisał Naczelny dowódca Armii Czerwonej Kamieniew, wykonanie rozkazu było opóźnione z różnych powodów. Chodzi o to, że członkiem Rady Wojskowej Frontu Południowo-Zachodniego był Stalin, który w tym czasie należał do najwyższego grona przywódców sowieckich.

Stalin nie zgadzał się z ogólną strategią rewolucji światowej, przedstawioną przez Lenina. Uważał, że zamiast maszerować na Warszawę i Berlin, należy włączyć do RFSRR Wołyń i Galicję, zamieszkaną głównie przez Ukraińców. Kiedy więc dowódca Frontu Południowo-Zachodniego Jegorow, zgodnie z rozkazem Kamieniewa, wydał rozkaz przeniesienia 1. Armii Konnej pod Warszawę, zgodnie z zasadami obowiązującymi w Armii Czerwonej, wymagane było podpisanie tego rozkazu przez jednego z członków Rewolucyjnej Rady Wojskowej frontu. W jej skład w sierpniu 1920 r. weszli Józef Stalin, Reinholds Bērziņš, Chrystian Rakowski, Siergiej Gusiew i Siemion Arałow.

13 sierpnia członek Rewolucyjnej Rady Wojskowej Bērziņš zgodził się podpisać rozkaz. Jednak de facto „właścicielem” frontu był członek Biura Politycznego KC RKP (b) Stalin, który lekceważył rozkazy Kamieniewa i Jegorowa i nadal trzymał 1. Armię Konną pod Lwowem. Dopiero 17 sierpnia 1920 r. Stalin został odwołany do Moskwy, po czym armia Budionnego w końcu wyruszyła do Warszawy – 21 sierpnia, kiedy uratowanie pozycji wojsk Tuchaczewskiego nie było już możliwe.

Sam Tuchaczewski w swoich publikowanych pracach za przegraną Bitwę Warszawską obarczył winą „głupie działania 4. Armii Czerwonej” i „powodzenie” Polaków, nie wspominając ani słowa o zachowaniu Stalina. Warto zauważyć, że KC RKP(b) postanowił nie wszczynać śledztwa w sprawie stopnia odpowiedzialności wojskowych za klęskę pod Warszawą.

W ostatnich latach w Polsce i na Ukrainie rozdmuchuje się temat udziału wojsk ukraińskich w Bitwie Warszawskiej. Jednak zdecydowana większość historyków i polityków w tym temacie szczerze przesadza z faktami. Natychmiast przeskakują do obrony miasta Zamość przed wojskami Budionnego, którym dowodził generał armii URL Marko Bezruczko, oraz udziału jednostek armii URL pod dowództwem generała Mychajła Omelianowicza-Pawlenko w walkach z bolszewikami nad Dniestrem. Natomiast w Zamościu znajdowało się mniej niż 400 ukraińskich żołnierze (polskich – ponad 3000), a oddziały Omelianowicza-Pawlenko nie przekraczały 10 tys. żołnierzy i oficerów i wykonywały drugorzędne zadania polskiego dowództwa.

Jeśli chodzi o samą Bitwę Warszawską, to, jak podkreśla Andrij Rukkas, docent fakultetu historycznego Kijowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Tarasa Szewczenki, jednostki URL nie brały udziału ani w obronie Warszawy, ani w kontrataku pod Wieprzem. A przecież Rukkas jest całkowicie „patriotycznym” historykiem i w swojej książce „Razem z Wojskiem Polskim. Armia URL w 1920 r.” twierdzi, że „pomimo swojej stosunkowo niewielkiej liczebności armia URL była aktywnym uczestnikiem wojny z bolszewicką Rosją w roku 1920”. Rukkas wzywa do nazwania kampanii wojennej 1920 roku „polsko-ukraińsko-sowiecką”.

W tej interpretacji Rukkasa popiera historyk z polskiego Instytutu Pamięci Narodowej Mirosław Szumiło, który jednocześnie podkreśla, że w sierpniu 1920 r. armia URL  nie przekraczała 5-6% wszystkich polskich formacji zbrojnych, które walczyły z bolszewikami – czyli liczyła do 20 tysięcy osób. Mniej więcej tyle samo było wtedy również w 1. Armii Konnej, która mogła zmienić wynik Bitwy Warszawskiej, ale z woli Stalina pozostawała pod Lwowem.