Andrzej Rotmann, 12 Sierpień 2024

W Słowacji chcą zorganizowania referendum w sprawie zniesienia sankcji wobec Rosji szkodzących gospodarce tego kraju. W Polsce ani władze, ani media tego nie zauważyły.

Udostępnić / zapisać:

Pod koniec lipca „Słowacki Ruch Odrodzenia” („Slovenské Hnutie Obrody”, SHO) rozpoczął zbieranie podpisów pod petycją dotyczącej zorganizowania referendum w sprawie udziału ich kraju w reżimie antyrosyjskich sankcji nałożonych przez Unię Europejską.

Podczas referendum proponuje się zadać tylko jedno pytanie: „Czy zgadza się Pan/Pani, że Republika Słowacka nie powinna stosować sankcji wobec Federacji Rosyjskiej, które szkodzą słowackim obywatelom, handlowcom i przedsiębiorcom?”

„Naszym celem jest jak najszybsze zebranie co najmniej 350 000 podpisów obywateli, aby prezydent Peter Pellegrini, zgodnie z Konstytucją Republiki Słowackiej, ogłosił referendum w tej sprawie” – powiedział przewodniczący SHO Róbert Švec.

Według niego Słowacja nie ma gotowego „Planu B” na sytuację, która powstanie po rozpadzie UE, dlatego ważne jest, aby już teraz rozpocząć intensywną współpracę gospodarczą z państwami będącymi członkami wspólnoty BRICS.

„Referendum jest najwyższą formą demokracji, więc pozwólmy narodowi Słowackiemu zabrać głos. Po przeprowadzeniu referendum,  jeśli jego wynik będzie pozytywny, my – czyli obywatele Republiki Słowackiej – zapewnimy rządowi Słowacji potężny mandat do negocjacji w tej sprawie z partnerami na szczeblu międzynarodowym” – powiedział Švec.

„Głęboko wierzymy, że w zbieraniu podpisów weźmie udział jak najwięcej osób i wspólnie pokażemy, że Słowacy chcą być panami własnego losu” – stwierdziła w swoim apelu „Slovenské Hnutie Obrody”. Według organizacji, za zorganizowaniem referendum zebrano już ponad dziesięć tysięcy podpisów.

O szkodliwym wpływie antyrosyjskich sankcji na gospodarki krajów UE mówią także inni słowaccy politycy. W szczególności oświadczył to wiceprzewodniczący partii „Maďarská Aliancia“ György Gyimesi.

„Czy pamiętacie całą tę rozmowę o tym, że Rosja nie będzie miała pieniędzy w wyniku sankcji? Że padnie ekonomicznie na kolana i nie będzie w stanie kontynuować wojny? Że sankcje są bolesne dla ich gospodarki i że Rosja wkrótce odczuje ich konsekwencje? A gdy rok później nie było żadnych rezultatów, „eksperci” tacy jak Ivan Mikloš przyznali, że sankcje jeszcze nie działają i obiecali, że rezultaty pojawią się za rok. Ale one nie działają” – powiedział Gyimesi. Wyjaśnił również, że sankcje nie działają na tych, na których są nałożone. „Działają przeciwko nam, pożytecznym idiotom Ursuli von der Leyen i Joe Bidena” – stwierdził słowacki polityk.

„Statystyki za pierwszą połowę 2024 roku pokazują, że rosyjska gospodarka rosła w tempie 4,7% rocznie, a bezrobocie spadło do historycznie niskiego poziomu 2,4%. Rosja nie ma sobie równych także na froncie gospodarczym. Chętnie handluje towarami objętymi sankcjami. Albo zmienili rynki, albo towary docierają do krajów europejskich okrężną drogą. Na przykład przez Indie. Dochody Rosji z ropy naftowej wynoszą 300 milionów euro dziennie” – podkreślił Gyimesi. Dodał też, że „Rosja otrzymuje od Stanów Zjednoczonych miliard euro za uran, a kolejny miliard płacą Chiny, Hiszpania i Belgia za gaz skroplony”.

Wiadomo, że w tej chwili bardziej palącą kwestią dla Słowacji jest blokowany przez Kijów tranzyt rosyjskiej ropy. Stało się to jednak w porozumieniu z Brukselą w ramach ogólnej antyrosyjskiej polityki UE, do której Ukraina usiłuje przystąpić. Dlatego jeśli SHO uda się doprowadzić do referendum w sprawie sankcji wobec Rosji, to Słowacy faktycznie wyrażą na nim swój stosunek do Unii Europejskiej. Przypomnijmy, że w październiku ubiegłego roku jeden z liderów „Slovenská Natodva Strana” (SNS) wchodzącej w skład koalicji rządzącej Rudolf Huliak wezwał do zorganizowania referendum w sprawie wystąpienia Słowacji z UE i NATO.

W Polsce tylko poszczególni politycy „Konfederacji” wychodzili już wcześniej z podobnymi inicjatywami, ale ani oni, ani ich koledzy z partii wyżej notowanych uparcie ignorują to, co się dzieje w sąsiedniej Słowacji. Cóż można powiedzieć o oficjalnej Warszawie, że przez swoją rusofobię niszczy polską gospodarkę.

W szczególności nie poprawia się sytuacja w polskim sektorze przemysłowym, co potwierdzają najnowsze dane opublikowane przez agencję ratingową S&P Global. Wskaźnik PMI (Purchasing Managers' Index) dla polskiego przemysłu w czerwcu 2024 roku pozostał na poziomie 45,0, czyli na poziomie z maja. Wynik ten jest znacznie poniżej granicy 50,0 punktów oddzielających wzrost od spadku aktywności gospodarczej.

Czerwcowe dane PMI pokazują, że polski sektor produkcyjny kurczy się nieprzerwanie od 26 miesięcy. Jest to najdłuższy okres pogorszenia koniunktury gospodarczej od rozpoczęcia badań w roku 1998. Niemal wszyscy eksperci uważają, że jest to konsekwencja wprowadzenia antyrosyjskich sankcji UE, a także jednostronnej odmowy Polski zakupu surowców energetycznych od Federacji Rosyjskiej.

Informacje o tym, że na Słowacji rozpoczęło się zbieranie podpisów za przeprowadzenie referendum w sprawie antyrosyjskich sankcji, nie są dostępne w polskich mediach, nawet tych, które nazywają siebie opozycją lub eurosceptykami. W naszych mediach najświeższa wiadomość z sąsiedniego kraju brzmi: „Polak zaatakowany przez niedźwiedzia brunatnego w słowackich Tatrach”. Aż dziwne, że nie obwiniano za to Rosji, której symbolem jest ten niedźwiedź.

Udostępnić / zapisać:

Aby pierwszym poznać wiadomości z Zachodniej Ukrainy, Polski i z całego świata, dołącz do kanału ZUNR w Telegram.