Pomimo trudnej sytuacji na krajowym rynku węgla, część surowca z polskich kopalń wciąż jest eksportowana do innych państw i to w stopniu większym niż przed rokiem.
Udostępnić / zapisać:Jak dowiedział się Business Insider Polska, za granicę trafia m.in. paliwo z Polskiej Grupy Górniczej, a głównym pośrednikiem w eksporcie jest państwowy Węglokoks.
Poza tym niewielkie ilości surowca co miesiąc jadą do Czech z prywatnej kopalni Silesia. Do tego dochodzi Bogdanka, która na początku roku realizowała dostawy do Ukrainy.
Ostatnie dane GUS na temat eksportu polskiego węgla przeanalizował think tank Forum Energii. Wynika z nich, że eksport węgla energetycznego z Polski od stycznia do maja tego roku wyniósł ponad 1,4 mln ton. Najwięcej surowca, bo 631 tys. ton pojechało do Czech. Kolejnym dużym odbiorcą polskiego węgla była Ukraina, a następnie Niemcy.
Wskazane ilości nie są imponujące, jeśli spojrzymy na poziom produkcji węgla w polskich kopalniach — od stycznia do maja krajowe wydobycie węgla sięgnęło 23,5 mln ton (jest to jednak węgiel energetyczny wraz z koksowym, który przeznaczony jest dla przemysłu hutniczego). Niemniej sprzedaż węgla poza granice kraju może niepokoić w obliczu deficytu tego surowca na rodzimym rynku.
Już w 2021 r. obserwowaliśmy wzmożony eksport krajowego surowca. Za granicę wywieziono wówczas w sumie 3,14 mln ton węgla energetycznego, czyli o 54 proc. więcej niż w roku 2020. Trafił on głównie do Czech i Ukrainy. Przypomnijmy, że już pod koniec ubiegłego roku na polskim rynku obserwowaliśmy duże problemy z dostępnością węgla, którego brakowało zarówno dla elektrowni, jak i do ogrzewania domów.
Okazuje się, że w tym roku sprzedaż zagraniczna polskiego węgla wyraźnie przyspieszyła (patrz na grafikę poniżej), co może być związane z potężnym wzrostem cen tego surowca na światowych rynkach. W I półroczu w zagranicznych portach węgiel był co najmniej trzykrotnie droższy od polskiego.
Jak ustaliliśmy, za granicę wysyłany jest m.in. węgiel z Polskiej Grupy Górniczej, kontrolowanej przez państwowe koncerny energetyczne.
— PGG w planie sprzedaży na rok 2022, przyjętym pod koniec 2021 r., miała zaplanowane wolumeny sprzedaży do odbiorców zagranicznych na poziomie 1,2 mln ton w proporcji: około 50 proc. węgla koksowego i 50 proc. energetycznego. Sprzedaż zagraniczna jest realizowana przez pośredników wyłącznie w ramach dostaw wewnątrzwspólnotowych, czyli do krajów UE, gdzie największym z pośredników jest Węglokoks — informuje nas Tomasz Głogowski, rzecznik PGG.
Dodaje, że spółka nie podpisuje już nowych umów eksportowych. — Po wybuchu wojny w Ukrainie PGG nie prowadziła rozmów w zakresie zawierania nowych kontraktów w sprzedaży zagranicznej — zapewnia Głogowski.
Węglokoks to państwowa spółka, która eksportem polskiego węgla zajmuje się od lat. Ma też własną kopalnię Bobrek w Bytomiu. Węglokoks nie odpowiedział na nasze pytania o to, ile węgla sprzedał w tym roku zagranicznym klientom. Wiadomo natomiast, że spółka dostała niedawno polecenie od rządu, by — z powodu deficytu paliwa na rodzimym rynku — sprowadzić węgiel z innych krajów do Polski.
W ostatnich miesiącach Polska pomagała zaopatrzyć się w węgiel ukraińskiej energetyce. Kluczowym dostawcą jest tu zlokalizowana na Lubelszczyźnie Bogdanka z grupy Enea. W I kwartale Bogdanka ze sprzedaży eksportowej osiągnęła 65,4 mln zł, co stanowiło 9 proc. przychodów całej grupy.
"W wyniku konfliktu zbrojnego, powstałych zniszczeń w infrastrukturze oraz wobec zwiększonego ryzyka towarzyszącego dostawom, sprzedaż węgla do Ukrainy może być znacząco utrudniona. Na chwilę obecną nie można dokładnie przewidzieć skali utrudnień oraz czasu ich występowania, niemniej jednak zdaniem grupy obecne zapotrzebowanie na węgiel energetyczny jest tak duże (m.in. ze względu na niższą produkcję w Polsce i utrudnienia w imporcie), że grupa jest w stanie ulokować węgiel (przeznaczony pierwotnie na rynek ukraiński) na rynku krajowym lub innych rynkach zagranicznych" — napisał zarząd Bogdanki w raporcie za I kwartał, opublikowanym 24 maja.
Obecnie spółka tłumaczy, że dostawy z I kwartału to było dokończenie realizacji umowy z ubiegłego roku, a jej niewykonanie obarczone było wysokimi karami. Bogdanka przekonuje, że eksport realizowany był jeszcze przed wprowadzeniem embarga na rosyjski węgiel, gdy sytuacja na rynku krajowym była zupełnie inna. Kopalnia skupia się teraz na zaspokojeniu potrzeb krajowych odbiorców.
Do Czech trafia natomiast węgiel m.in. z kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, która została w 2021 r. przejęta od czeskiej grupy EPH przez katowicki Bumech. Ilości nie są jednak znaczące, bo kopalnia przekierowała w tym roku swoją uwagę na sprzedaż do polskiego przemysłu.
— Przedsiębiorstwo Górnicze Silesia w tym roku niemal całkowicie zrezygnowało ze sprzedaży eksportowej. W każdym miesiącu wysyłamy około 15 tys. ton węgla czeskiej grupie EPH, która ten węgiel dostarcza polskiej i czeskiej Veolii, ale to jest węgiel sprzedany poprzedniemu właścicielowi kopalni jeszcze w 2020 r. EPH ma u nas w depozycie jeszcze niespełna 184 tys. ton węgla. Natomiast nowych kontraktów zagranicznych nie podpisujemy, niemal całość naszej produkcji — około 95 proc. — trafia na polski rynek, głównie do polskiego przemysłu — zapewnia Marcin Sutkowski, szef rady nadzorczej PG Silesia.
Podkreśla, że realizacja dostaw dla polskiego przemysłu jest dla spółki kluczowa. — To grupa odbiorców kompletnie zapomniana przez wszystkich, którzy martwią się o paliwo dla elektrowni i gospodarstw domowych, a przemysł jest również w dramatycznej sytuacji, bo zużywa rocznie 3 mln ton węgla. My nie zostawiamy tej grupy klientów, ale robimy wszystko, by zapewnić im paliwo. Chodzi tu o przemysł ciężki, przetwórczy, rolniczy, papierniczy, cukrownie, mleczarnie czy ogrodnictwo. To firmy, które płacą podatki i są ważne dla polskiej gospodarki — podkreśla Sutkowski.
Dodaje, że kopalnia Silesia zwiększa wydobycie, ale w krótkim czasie istotny wzrost produkcji nie jest możliwy. — Dziś węgla ewidentnie brakuje. Widzimy teraz dużą determinację w branży, by zwiększyć wydobycie. My także zwiększamy produkcję z 1,2 mln ton w 2021 r. do 1,5-1,7 mln ton w tym roku. W skali całej branży myślę, że jesteśmy w stanie podnieść poziom wydobycia w tak krótkim czasie zaledwie o 1,5-2 mln ton. Resztę trzeba będzie importować i jeśli będziemy to robić stopniowo, by nie zatkać portów, ale systematycznie, to w okresie zimowym sobie poradzimy — przekonuje Sutkowski.
Źródło: Businessinsider.com.pl