Rzecznik Ministra Koordynatora Służb Specjalnych Stanisław Żaryn przekazał, że ABW zatrzymała Jarosława A. "za gotowość pracy dla rosyjskiego wywiadu". Komunikat nie wyjaśnia jednak zbyt wiele i trudno dotrzeć do szerszych informacji. Zapytaliśmy ekspertów, co sądzą o tej sprawie.
Udostępnić / zapisać:W komunikacie przekazano, że zatrzymany mężczyzna przez wykorzystywanie znajomości, które posiada, zamierzał przekazać Rosjanom "szerokie spektrum informacji". Chodziło o dziedziny obronności i bezpieczeństwa państwa. – Był także gotowy wykonywać inne zlecone przez wywiad zadania na terytorium RP – poinformował rzecznik. Jarosław A., został zatrzymany 11 lipca w województwie śląskim, a w województwach opolskim, łódzkim, warmińsko-mazurskim i małopolskim ABW przeszukała miejsca związane zatrzymanym, ale też innymi osobami, z którymi był on powiązany.
Były szef Agencji Wywiadu płk Grzegorz Małecki w rozmowie z "Faktem" mówi, że trudno jest odnieść się do tego typu komunikatów.
— Wolę nie komentować sytuacji, w której dysponujemy tak wątłą wiedzą. Sam fakt, że ABW, czy w zasadzie Stanisław Żaryn, udziela tak skąpych informacji, jest po prostu bulwersujący. Albo podaje się wszystko, albo nie podaje się nic. Przedstawianie takich informacji, że dokonano przeszukań w tylu różnych miejscach, bez podania, kim ten człowiek jest i na czym polegały szkody dla bezpieczeństwa państwa, którym w ten sposób zapobiegnięto, nie mieści się w standardach państw demokratycznych. Nie mieści się też w standardach wypracowanych w Polsce po 1990 r. — ocenia Grzegorz Małecki.
— Więc nie wiem, czemu ma służyć tego rodzaju praktyka. To, co jest najistotniejsze w tego rodzaju komunikatach, to zapoznanie opinii publicznej z tym, jakim szkodom zapobiegło aresztowanie tego człowieka. Krótko mówiąc, władza chce się pochwalić, że coś zrobiła, ale nie chce powiedzieć dokładnie co. Przedstawianie takich informacji, z których literalnie nic nie wynika, nie ma żadnego sensu. Jesteśmy skazani jako opinia publiczna na spekulacje — zauważa.
W rozmowie z "Faktem" objaśnia, na czym powinna polegać praca kontrwywiadu. — Istotą kontrwywiadu, jest nie tyle zatrzymywanie ludzi, ile rozpoznawanie i neutralizowanie zagrożeń, przede wszystkim ze strony obcych wywiadów. — Myśmy tego zagrożenia w momencie, kiedy nie doszło do żadnego przestępstwa faktycznego, a dopiero były intencje jego popełnienia, do końca nie poznali. Nie wiemy konkretnie, na czym polegały jego intencje i jakie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa mógł stanowić. Prawdziwy kontrwywiad ma rozpoznawać zagrożenia, a więc coś, poza tym mężczyzną, także osoby, z którymi on współpracuje — precyzuje były szef AW.
— Powinna zostać zidentyfikowana i zneutralizowana cała infrastruktura wywiadowcza, której częścią jest taki człowiek. W związku z tym jest pytanie, dlaczego na tak wczesnym etapie doszło do jego aresztowania. Czy nie jest to zbyt wczesny etap, który uniemożliwi rozpoznanie osób, z którymi on tę działalność chciał podejmować oraz ich celów i zasobów do ich realizacji — zaznacza.
Grzegorz Małecki mówi nam również, jaki według niego cel ma podawanie tak zdawkowych komunikatów.
— Jeśli informuje się, że się przyznał i złożył obszerne wyjaśnienia, to nie ma obawy o to, że ujawnienie szerszej informacji w jakiś sposób może negatywnie wpłynąć na dalszy tok śledztwa. To jest bardzo niepokojąca praktyka. I na dodatek przeciwskuteczna, bo nie daje społeczeństwu wiedzy, gdzie te zagrożenia i o jakim charakterze, się pojawiają. Informowanie o tego typu rzeczach ma przede wszystkim cel prewencyjny, budujący świadomość społeczną. Społeczeństwo ma się dowiedzieć, gdzie było zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa i na czym polegało. Jeśli my takiej wiedzy nie otrzymujemy, to celowość tego komunikatu jest tylko jedna. Został zrealizowany jeden cel — dobrego PR. Ma to wyłącznie wymiar propagandowy — podsumowuje.
Próbowaliśmy uzyskać więcej informacji od rzecznika prasowego Prokuratury Krajowej, prok. Łukasza Łapczyńskiego, ale ten nie mógł przekazać nam bardziej szczegółowych informacji od tych zawartych w oficjalnym komunikacie.
Dzwoniliśmy także do Stanisława Żaryna, ale nie odbierał telefonu. Poprosił o wysłanie SMS-a. Przesłaliśmy SMS z prośbą o kontakt, ale rzecznik nie oddzwonił.
O to, jak mogła wyglądać działalność Jarosława A., zapytaliśmy Roberta Chedę, byłego oficera Agencji Wywiadu. — Przede wszystkim taki człowiek musiał posiadać tzw. możliwości wywiadowcze, czyli miejsce zatrudnienia, które daje mu możliwości penetracji kilku województw — mówi Robert Cheda i dodaje, że chodzi także o możliwość dostępu do pewnych ważnych obszarów. Jak modelowy przykład podaje np. pracownika firmy telekomunikacyjnej, który ma dostępy do różnego rodzaju łącz, także tych związanych z bezpieczeństwem państwa.
— Jeśli dokonywano przeszukań w różnych miejscach, to wskazywałoby na to, że mamy do czynienia nie tylko z jednym człowiekiem, ale prawdopodobnie z jakąś działalnością, w którą włączone były inne osoby. Z pewnością przed zatrzymaniem nasze służby prowadziły grę kontrwywiadowczą, czyli co najmniej obserwację przez dłuższy czas, żeby wykryć te miejsca oraz zidentyfikować podejrzane osoby. Najważniejszy byłby w tym przypadku rosyjski oficer, który "łącznikował", czyli odbierał informacje — wyjaśnia Robert Cheda.
Czy można spekulować, czym mógł jeszcze np. zajmować się zawodowo Jarosław A.?
— Można jedynie przypuszczać, dopóki nie znamy jego miejsca pracy, że może chodzić o biznesmena, który na przykład realizował jakieś kontrakty, albo na rzecz sił zbrojnych, albo szeroko pojętego bezpieczeństwa państwa. Albo pracownika sfery objętej szczególną ochroną kontrwywiadowczą. Więcej nie ma co dywagować bez informacji o tym, gdzie faktycznie był zatrudniony — podsumowuje Cheda.
Wczesniej ZUNR informował o zatrzymaniu Jarosława A. przez ABW. Obywatelowi Polski przedstawiono zarzut zgłoszenia gotowości działania na rzecz rosyjskiego wywiadu.
Źródło: Fakt.pl