„Ukraińcy przywożą do Polski AIDS, bandytów i prostytutki” - Grzegorz Braun

20 Lipiec 2022

Oto co poseł Konfederacji Grzegorz Braun i jego współpracownicy sądzą o trzech milionach Ukraińców, którzy uciekli przed wojną i znaleźli schronienie w Polsce: przywożą AIDS, gruźlicę, nielegalną broń i "modę na prostytucję". A do tego są traktowani w Polsce lepiej, niż Polacy. I jeśli nie zabiją nas chorobami, to przejmą władzę, a wtedy… przypomnijcie sobie Wołyń.

-Tacy politycy powinni być otoczeni politycznym kordonem sanitarnym, zmarginalizowani i wyśmiani. Ale poseł Braun dobrze wie, że ma do kogo przemawiać. Prawicowy internet – często inspirowany z Rosji, bo z kolei Rosja dobrze wie, że na skrajną prawicę zawsze można liczyć – posła Brauna uwielbia. A PiS – jak zwykle – boi się o swoją prawą flankę i patrzy na sondaże.

– Powinna to być lektura obowiązkowa dla każdego polskiego państwowca, patrioty, każdego, kto żyje w Polsce i w Polsce żyć pragnie. A nie w jakimś innym państwie, którego zręby, jak się zdaje, powstają na naszych oczach – powiedział poseł Braun na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego do spraw Stosunków Międzynarodowych oraz interesów Polski i Polonii. Przedstawił w ten sposób najnowszy dokument programowy Konfederacji Korony Polskiej.

Wojciech Siński, członek komitetu politycznego KKP zaczął od tego, że "stosunki polsko-ukraińskie mają obciążenie". Wołyń, ludobójstwo, którego "ofiary leżące w bezimiennych dołach wołają, żeby ich pochować".

– To nie jest wojna Polaków – kontynuował Siński. – Każde poważne państwo na naszym miejscu realizowałoby własne interesy, te, których przed wojną nie dało się zrealizować (…). Interes Polski jest taki, żeby się ta wojna jak najszybciej zakończyła. Interes ukraiński jest taki, żeby się rozprzestrzeniła (…). Mówi się nam, że teraz nie jest czas, żeby mówić o Wołyniu. My, ludzie cywilizacji łacińskiej, mówimy o tym, że zawsze należy mówić o prawdzie.

To nie jest tekst o Wołyniu, ale warto mimo wszystko przypomnieć, że ludobójstwo w Wołyniu miało swój kontekst historyczny. Nie umniejsza on skali zbrodni popełnionej przez ukraińskich nacjonalistów, ale pozwala zrozumieć ówczesną niechęć Ukraińców do Polaków. "Ludzie cywilizacji łacińskiej" mają zwykle bardzo wybiórczą pamięć.

– Próbuje nam się wmówić, że naszym wrogiem jest Rosja – mówił dalej Siński. – Polska z Rosją nie ma sporów terytorialnych.

Tu, rozumiem, niewypowiedziana aluzja. Że z Ukrainą ma, na przykład o Lwów. Ile to razy słyszeliśmy na faszyzujących marszach o "polskim Lwowie".

– Upływające miesiące rysują tezę, iż mamy do czynienia nie tylko z uchodźctwem wojennym, ale z masowym, systemowym przesiedleniem – powiedział poseł Braun, sugerując, że za chwilę obudzimy się w kraju, w którym Ukraińcy będą startować w wyborach. I że "w niektórych gminach może wygrać mniejszość ukraińska".

Prof. Bogusław Paź dorzucił, że polskie uczelnie zostaną zalane najpierw przez ukraińskich studentów, a potem przez ukraińskich pracowników naukowych.

Wniosek: już niedługo Ukraińcy będą rządzili Polską. Będą wykładać na polskich uczelniach, rządzić w polskich gminach.

– Jak reagować na potencjalne konflikty? – pyta działaczka wrocławskiej Konfederacji Halszka Bielecka. Opisuje sytuację sprzed wybuchu wojny: "Dwoje dzieci pobiło się, ponieważ chłopiec ukraiński mówił o mordowaniu Polaków i promowaniu Stepana Bandery. Ukarano chłopca z Polski. Nie możemy promować ukraińskich dzieci, krzywdząc nasze, polskie dzieci".

Wniosek: Polskie dzieci są krzywdzone!

Piotr Heszen dodaje, że "system opieki zdrowotnej, który w czasach pseudopandemii był używany – świadomie czy nie – jako narzędzie masowego zabijania Polaków, jest narażony na kolejne rozregulowanie". Ostrzega, że w Ukrainie "panuje ogromny poziom zachorowań na AIDS". A "rząd namawiający na przyjmowanie Ukraińców do domów to podłość i kolejny krok do zbrodni".

Czyli jest też coś dla antycovidowców.

Leszek Szymowski, dziennikarz związany w przeszłości m.in. z "Gazetą Polską", z której odszedł po konflikcie z Tomaszem Sakiewiczem, który oskarżał go o współpracę (Sakiewicz!) z rosyjskim wywiadem, twierdzi z kolei, że ukraińskie grupy przestępcze "przejęły niemal całkowitą kontrolę nad seksbiznesem w Polsce". Szymowski sugeruje, że "jedną z przyczyn tak silnego zaangażowania polskiego rządu w pomoc Ukrainie" są nagrania z ukrytych kamer umieszczonych w agencjach towarzyskich, z których usług mieli korzystać polscy politycy.

Zjawisko prostytucji jest zdaniem Halszki Bieleckiej "szczególnie niepokojące". – Jak wiemy, Ukraina była największym eksporterem prostytutek do Europy – tłumaczy. – Na Ukrainie prostytucja jest popularna wśród dziewczynek. Szacuje się, że co czwarta licealistka marzy o zostaniu prostytutką. Nie możemy takich wzorców przeszczepić do Polski. Żeby ten model nie zakorzenił się wśród polskich dziewczynek.

A część broni, którą wysyłamy Ukrainie jest, zdaniem Leszka Szymowskiego, przejmowana przez gangi i potem nielegalnie sprzedawana na Zachód.

A ukraińscy przestępcy są bezkarni.

A w miejscach publicznych, w szkołach, wykonuje się dziś pieśni ukraińskie, które "słusznie kojarzą się z mordowaniem Polaków".

A władze Ukrainy prowadzą grę z władzami Polski. Przeciw Polakom.

A już niedługo Ukraińcy będą pracować w polskiej policji (Wyobraź sobie, młody nacjonalisto, że zatrzymuje cię ukraiński policjant, ale w polskim mundurze i musisz robić co ci każe!).

A już niedługo w Polsce ma powstać ruch Ukr Lives Matter.

A Konfederacja Korony Polskiej spodziewa się wściekłego ataku lobby ukraińskiego. "Ruskie onuce będą tu grane".

Wzbudzając strach i niechęć do Ukraińców można zajść PiS od prawej strony

Konfederacja ma dziś w Sejmie 11 posłów. Ostatnie sondaże dają jej od 4,9 do 7 proc. poparcia. To znaczy, że Konfederacja walczy o życie. Sam Braun też. We wtorek sejmowa komisja regulaminowa zarekomendowała uchylenie mu immunitetu (wnioskował o to szef policji m.in. za niestosowanie się do nakazu noszenia maseczki w czasie pandemii).

Ktoś musiał w końcu powiedzieć coś takiego: Ukraińcy przywożą do Polski AIDS, bandytów, nielegalną broń, a do tego promują modę na prostytucję. PiS nie mógł, bo PiS jakimś cudem postanowił zachować się przyzwoicie. Przynajmniej oficjalnie, bo co tylko się da, rząd zrzuca na barki samorządów (zwłaszcza tych, w których rządzi opozycja) i obywateli.

Według oficjalnych statystyk od początku wojny do Polski przyjechały jakieś trzy miliony Ukraińców. To oczywiście wielkie wyzwanie dla instytucji państwa, polityków i zwykłych obywateli. Jak na razie możemy być z siebie dumni. Niewielu Polaków dało się zarazić nienawiścią i to mimo wielkich wysiłków skrajnej prawicy.

Ale powoli zbliżają się wybory i czymś trzeba grać. W pierwszych miesiącach wojny Konfederacja traciła. Polacy masowo chcieli pomagać Ukraińcom. Ale z każdym miesiącem będzie przybywać problemów. Idzie kryzys, kolejna fala pandemii, proukraiński zryw przygaśnie. Zacznie się zmęczenie.

Prawicowy plankton wchodzący w skład Konfederacji widzi w tym szansę dla siebie. Wzbudzając strach i niechęć do Ukraińców można zajść PiS od prawej strony i uciułać te pięć albo i siedem procent. I kto wie, być może nawet zostać mniejszościowym koalicjantem w przyszłym rządzie.

Jeśli napiszę, że ceną za to jest przyzwoitość, to nic nie napiszę, bo przyzwoitość nie jest walutą przesadnie cenioną na skrajnej prawicy. Poczekajmy zresztą, aż pisowskim sondażowniom wyjdzie w badaniach, że Polacy mają dość Ukraińców.

Mało kto z żyjących obywateli Polski pamięta życie w społeczeństwie innym niż monokulturowe i jednonarodowe. Nie ma ani dużych mniejszości narodowych, ani religijnych. To się na naszych oczach zmienia i zmienić się – tak czy inaczej – musi. Odpowiedzialne państwo próbowałoby się do tego przygotować. Zająć się reformą edukacji (ale minister Czarnek jest przecież nacjonalistą i katolickim fundamentalistą), wzmocnić samorządy (ale PiS pozbawia je pieniędzy, a obarcza odpowiedzialnością), zreformować i dofinansować system opieki zdrowotnej i tak dalej. Każdy kryzys testuje instytucje, a po siedmiu latach rządów Kaczyńskiego instytucje państwa ledwo się trzymają.

W kryzysie można liczyć na polityków, którzy potrafią wykazać się odpowiedzialnością, a nie podłością, skrajną niedojrzałością i bezbrzeżnym cynizmem, z których poseł Braun i jego ludzie uczynili polityczne narzędzie. Pomijam już fakt, że mówią to, co mówią nie na jakimś tam oglądanym przez sfrustrowanych inceli kanale na YouTube, tylko w polskim Sejmie. Mówią o trzech milionach uciekających przed wojną ludzi, że przynoszą choroby, bandytów, nielegalną broń. Że jakimś cudem spowodują, że polskie dzieci zaczną się masowo prostytuować. I nic więcej.

Przed rosyjską agresją nie znaliśmy siebie od tej strony – współczujących, bezinteresownych obywateli, silnych, którzy pomagają słabszym. Jeśli okaże się, że obrzydliwa antyukraińska retoryka Brauna i jego kolegów zadziała dobrze, sięgną po nią także inni. Na przykład Kaczyński.

Znajdziemy się w sytuacji, jakiej dzisiejsza Polska nie pamięta. W której już nie polityczny plankton, ale walczący o władzę politycy szczują na dziesięcioprocentową mniejszość. Przypomnijcie sobie, ile można ugrać na rozpętywaniu nienawiści do muzułmanów, których prawie w Polsce nie ma. Ile można ugrać na prymitywnym antysemityzmie. Ile na nienawiści do osób LGBTQ+.

Pomyślcie, co się wydarzy, kiedy politycy zaczną szczuć na sąsiadów z klatki obok. Których każdy rozpozna po akcencie. A potem co? Za 50 lat znów ktoś napisze "Sąsiadów", a ideowi spadkobiercy Grzegorza Brauna zawyją z oburzenia

Jak wczesniej informował ZUNR,14 lipca  w Sejmie zebrał się parlamentarny zespół na czele którego stał Grzegorz Braun z Konfederacji. Otwierając obrady, Braun zapowiedział, że temat posiedzenia to „Stop ukrainizacji Polski”.

.

Źródło: Onet.pl