Na Mazurach znaleziono masowy grób Polaków. Ofiary Ukraińców na Wołyniu nadal nie są godnie pochowane
W trakcie wykopalisk w okolicach Działdowa znaleziono masowy grób, w którym spoczęło co najmniej 8 tys. osób. IPN pisze, że szczątki ofiar zabitych przez Niemców w czasie II wojny światowej nie zostały pochowane, a porzucone. Można powiedzieć, że tak samo jak ukraińskie ofiary na Wołyniu
Instytut Pamięci Narodowej podaje, że w dniach 4-10 lipca 2022 r. dokonano "przełomowego odkrycia". W jednym z lasów w pobliżu Działowa odnaleziono prawie 17 ton ludzkich prochów. Specjaliści szacują, że w tym miejscu poległo co najmniej 8 tys. osób. "Jest to dowód niemieckiej zbrodni, polegającej na zacieraniu na terenie Europy Wschodniej śladów wojennego ludobójstwa" — pisze IPN na Facebooku.
13 lipca 2022 r. w miejscu odkrycia masowego grobu odbyła się konferencja prasowa z udziałem prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr. Karola Nawrockiego i prok. Tomasza Jankowskiego, naczelnika Oddziałowej Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Gdańsku.
„Jesteśmy w lesie białuckim, w powiecie działdowskim, w którym dokonano nie tyle pochówku przerażającego, co porzucenia szczątków wielu ofiar. […] W działdowskim obozie ginęły ofiary Intelligenzaktion, a więc niemieckiej, antypolskiej akcji eksterminacyjnej, która miała pozbawić Polskę elit państwowych, dyplomatów, pozbawić życia duchownych” – mówił Nawrocki.
Prezes IPN zwrócił uwagę na problem tuszowania zbrodni ludobójstwa w ramach akcji 1005.
„Wiosną roku 1944, od 1 marca, wydobywano szczątki pogrzebanych w tym miejscu osób (…) Palono je i poddawano mieleniu, aby zbrodnia ta nigdy nie ujrzała światła dziennego. Aby nikt nie poniósł odpowiedzialności za zbrodnie niemieckich nazistów. To się nie udało, bowiem Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z pełną determinacją poszukuje ofiar i bohaterów II wojny światowej i nigdy Instytut Pamięci Narodowej nie pozwoli na to, aby choć jedna ofiara została zapomniana — mówił.
Obóz w Działdowie, znany także jako KL Soldau, funkcjonował w latach 1939–1945. Szacuje się, że przeszło przez niego 30 tys. osób, a 12–15 tys. z nich poniosło tam śmierć. Działdowski obóz stanowił dla wielu więźniów etap pośredni — niektórych z nich wysyłano dalej, m.in. do Auschwitz-Birkenau, Treblinki czy Majdanka.
Obóz przestał istnieć 18 stycznia 1945 r. Dzień wcześniej wyruszył z niego tzw. Marsz Śmierci – więźniowie, przy szalejącej zadymce śnieżnej, byli pędzeni na północ. W pobliżu Zawad Małych hitlerowcy rozstrzelali 120 osób. Wyzwolenia doczekali tylko nieliczni więźniowie obozu. W 2019 r. w pobliżu wsi Białuty odkryto 1,5 tony spalonych szczątków zamordowanych więźniów obozu, w związku z czym wszczęto prace ekshumacyjne.
Wypadało by tu przypomnieć inne ofiary, naprasza się jaskrawe skojarzenie. Chodzi o bestialsko zamordowanych Polakach, wrzuconych bez godnego pochówku do dołów na Wołyniu.
Premier Ukrainy zapowiedział że ma powstać komisja która zajmie się sprawa pochówku polskich ofiar z Ukrainy.
„Jeżeli pochówki polskich ofiar ludobójstwa, które dokonało się na Wołyniu i w Małopolsce wschodniej zostałyby odblokowane, bo przez ostatnie lata były blokowane przez państwo ukraińskie, to byłaby bardzo dobra wiadomość” – powiedział Krzysztof Bosak (Konfederacja).
„Natomiast jest to zapowiedź, aby nie chwalić zapowiedzi, tylko chwalić wykonanie konkretnych decyzji – powiedział Bosak. – „Wielokrotnie państwo polskie i jego przedstawiciele byli zwodzeni w sprawach, na których nam zależy” – dodał.
Źródło: Onet.pl, Interia.pl