Morawiecki: Jak będzie trzeba, polscy śledczy udadzą się na Ukrainę
Jak będzie trzeba, to polscy śledczy badający sprawę eksplozji rakiety w Przewodowie udadzą się na Ukrainę - podkreślił premier Mateusz Morawiecki. Chcemy współpracować, także ze stroną ukraińską. Chcemy wyjaśnić wszystkie potencjalnie nieścisłości - zaznaczył szef rządu.
Premier podczas konferencji w Krakowie został zapytany o śledztwo w sprawie eksplozji w Przewodowie - w wyniku upadku rakiety zginęło dwóch Polaków. Jak tylko trzeba będzie, to polscy śledczy się udadzą na stronę ukraińską - zaznaczył Morawiecki. Jak zapewnił, rząd chce doprowadzić do jak najszybszego wyjaśnienia tego zdarzenia.
Otrzymujemy też wsparcie ze strony naszych amerykańskich sojuszników. Dziś spotkałem się z pewną delegacją amerykańską, która też przedstawiała mi pewien ciąg zdarzeń, jaki wówczas najprawdopodobniej miał miejsce - poinformował Morawiecki. Szef rządu wskazał, że trzeba zostawić pole do działania śledczym, biegłym i specjalistom. My mamy takich specjalistów, znakomitych specjalistów, ale również nie tylko dopuściliśmy, a zaprosiliśmy naszych sojuszników, specjalistów amerykańskich i innych do weryfikacji tego zdarzenia - tłumaczył.
Chcemy jak najbliżej współpracować, także ze stroną ukraińską, bo przecież nie zapominajmy - to oni tam dzisiaj walczą o pokój, o bezpieczeństwo, o spokój w Europie, a więc także w Polsce. Tam oni giną na swoich barykadach, w swoich okopach, także za nasz pokój i za nasze bezpieczeństwo - powiedział premier. Jak podkreślił, "każdy detal musi być bardzo dokładnie wyjaśniony".
Chcemy do samego końca wyjaśnić te potencjalne, jakiekolwiek nieścisłości, które mogą dotyczyć tego jakże tragicznego zdarzenia - dodał Morawiecki.
Do eksplozji w Przewodowie na Lubelszczyźnie doszło 15 listopada po południu. Według wstępnych informacji, w pobliżu suszarni zbóż spadła rakieta. Zginęły dwie osoby.
Wtorek to był dzień, gdy Rosjanie przeprowadzili masowy atak rakietowy na Ukrainę. Wystrzelili około 100 pocisków. Początkowo podejrzewano, że to właśnie rosyjski pocisk spadł na Przewodów, jednak według wstępnych ustaleń polskich i amerykańskich, to najprawdopodobniej rakieta ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej.
Ukraińcy domagali się dostępu do śledztwa w sprawie eksplozji w Przewodowie. Polska strona wyraziła zgodę, by dopuścić ich do miejsca tragedii. Ukraińscy eksperci spędzili tam około 3 godziny.
Źródło: Rmf24.pl